Któregoś dnia jeden z Czytelników poprosił, byśmy
napisali, jak się poznaliśmy.
Było to tak...
W czasach, gdy chodziłam do gimnazjum, a
później liceum, regularnie podobali mi się różni chłopcy, na ogół starsi o rok
czy dwa. Nic z tym nie robiłam, poza wzdychaniem do nich, wypatrywaniem ich na
korytarzach i kilkoma nieudanymi rozmowami na gg z jednym spośród tych obiektów
westchnień, w którym platonicznie "kochałam się" najdłużej,
oczywiście zamieniwszy z nim w szkole zaledwie parę słów.
Zdarzyło się, że w liceum moją uwagę
zwrócił niezwykle wysoki brunet w okularach, który przypominał mi fizycznie
moją platoniczną sympatię z gimnazjum. Zaczęłam go obserwować, chcąc zauważyć,
czy również w jego zachowaniu jest coś, co łączy go z tamtym chłopakiem.
Pewnego dnia, gdy siedziałam na korytarzu,
byłam świadkiem, jak wszyscy chłopcy z klasy wysokiego bruneta zostali dokądś
zawołani w trybie natychmiastowym. Przed moimi oczami przebiegł jak strzała ów
brunet, nie oglądając się na nikogo, następnie spokojnym, miarowym krokiem
przemaszerował, również sam, drobny chłopak z burzą lekko kręcących się włosów,
aż wreszcie cała reszta nadciągnęła tłumnie, powłócząc nogami, chichrając się i
wpadając na siebie.
Od tego dnia - nie wiem, dlaczego -
myślałam już o kimś innym. Nigdy jeszcze tak chętnie nie chodziłam do szkoły,
jak przez tych kilka zimowych miesięcy, gdy pochłaniało mnie obserwowanie przy
każdej możliwej okazji chłopaka z lekko kręconymi, ciemnymi włosami.
Uwielbiałam dni, gdy nasze klasy miały zajęcia w salach w tej samej części
korytarza, a ja mogłam bezwstydnie śledzić go wzrokiem. Zauważyłam, że nie
zajmuje w klasie pozycji typowego kujona, nieuka czy błazna. Roztaczał wokół
siebie aurę niezależności i pogodnego indywidualizmu. Często siedział sam lub z
dwoma kolegami, i nie uczestniczył w żałosnych figlach kolegów z klasy, takich
jak rzucanie jedzeniem. Stwierdziłam też, że lubi koszule i prawdopodobnie jest
bardzo małomówny, ale sprawia wrażenie bardzo miłego. Zorientowałam się, do
której klasy chodzi, nie znałam jednak długo jego imienia.
Zimą koleżanki z klasy skłoniły mnie do
założenia konta na Naszej klasie - wzbraniałam się przed tym, ale cała wymiana
notatek i informacji przeniosła się właśnie tam, więc się zmusiłam. Oczywiście,
spróbowałam znaleźć obiekt moich westchnień, ale nie miał tam konta.
Pewnego dnia, zaraz po powrocie ze szkoły,
gdy zalogowałam się na NK, ujrzałam wśród nowych profili osób z tej samej
szkoły jego zdjęcie. Opadła mi szczęka, ponieważ było ono przepiękne, bardzo
profesjonalne i pełne emocji, odzwierciedlało wspomnianą "aurę wokół
niego" w stu procentach. Przeczytałam w profilu, czym się interesuje.
Poznałam też jego imię i nazwisko. Od tej pory, dzień po dniu, wchodziłam na
jego profil, by popatrzeć na niego.
Pod koniec zimy zdarzyły się dwie rzeczy:
na korytarzu liceum wywieszono informację o zwycięstwie Świetlika w konkursie z
fizyki, co pozwoliło mi uznać go za bardzo inteligentnego, a także dostałam złą
ocenę z matematyki. Podczas sprawdzianu źle zrozumiałam polecenia nauczycielki
i wyszło, jak wyszło. Obiecałam sobie, że jeśli poprawię tę ocenę, pójdę na
całość i odezwę się do obiektu moich westchnień.
Tak też się stało.
Nie miałam jednak odwagi zagadać do
niego w szkole, gdyż widziałam, że jest bardzo nieśmiały i zwykle otoczony
bezpośrednimi wesołkami z jego klasy, którzy mogą wszystko zepsuć. Nie
chciałam, by się wystraszył, że jakaś młodsza koleżanka go podrywa, czy został
wyśmiany przez kolegów z klasy. Poza tym sama byłam nieśmiała. Napisałam więc
na gg pod numer znaleziony na NK, z duszą na ramieniu.
Ponieważ zbliżały sie próbne matury,
napisałam, że znam go z widzenia i wydaje mi się sympatyczny, więc życzę mu
powodzenia na maturach. Z dzisiejszej perspektywy, był to chyba najgłupszy
możliwy sposób na zawarcie znajomości z obcym chłopakiem. Rozmowa, jaka się później
wywiązała, była jednak jedną z najdziwniejszych w moim życiu, najbardziej
zaskakujących. Rozmawialiśmy długo, głównie o zainteresowaniach (oboje
lubiliśmy bardzo fotografię), ale Świetlik nie omieszkał też pochwalić się
swoimi sukcesami w konkursach przedmiotowych i szóstką z angielskiego, po czym
spytał, jaką ja miałam ocenę z angielskiego na półrocze. Jak się domyślam, to
również nie jest zbyt dobry sposób na zawarcie nowej znajomości... Tymczasem
mnie to w ogóle nie przeszkadzało. Byłam pod ogromnym wrażeniem jego wiedzy na
różne tematy, bystrości umysłu i sposobu, w jaki rozmawiał - żaden kolega nie
pisał ze mną na gg tak miło, a do tego pełnymi zdaniami, stosując znaki
interpunkcyjne i zasady poprawnej pisowni. Gdy rozmowa dobiegła końca, serce biło
mi jak oszalałe, a ręce miałam całe zimne i spocone. Spodziewałam się, że się
wygłupiłam i więcej już nie porozmawiamy. On jednak na pożegnanie napisał:
"Do jutra".
Następnego dnia odezwał się pierwszy,
kolejnego też... i kolejnego... i już nie przestał się odzywać. :)
c.d.n.
R.